10-07-2024,Od: Karolina
Dzień dobry, w nawiązaniu do mojego zapytania z 28.06 mam kolejne. Udało mi się sprzedać instrument więc teraz poszukujemy nowego lub używanego w rozmiarze 4/4. Wierzę że da mi Pan szczerą odpowiedź. Czy warto jest kupować używane skrzypce Ever Play, Stentora lub Sandnera? Zwykle oferowane instrumenty mają procentowo wyższą kwotę niż 50%-60% w porównaniu do nowego instrumentu. Ktoś może twierdzić, że prawie nowe, tylko kilka razy użyte. Skoro nie miał do nich serca, to mogę mieć wątpliwości czy o nie dbał i dobrze przechowywał. Proszę mi powiedzieć czy moje obawy są zasadne i ile można realnie dać za roczne skrzypce Stentor Student I z małym odpryskiem na krawędzi?
11-07-2024,Od: Jarek
Dzień dobry, Przede wszystkim jeśli były kupowane w sklepie ogólno muzycznym, a nie typowo skrzypcowym, to i tak warto dać do lutnika na korekty i regulacje. Może dlatego ktoś się zniechęcił, że nie miały zrobionych poprawek. Fabryczne takie instrumenty mają szeroki zakres tolerancji i często są mało komfortowe w używaniu.
Jeśli były sporo używane, to wiele elementów może wymagać wymiany. Zużywają się struny, kołki, włosie smyczka, co jakiś czas trzeba zrobić przegląd. Jeśli natomiast były bardzo mało w użyciu, to często są rozeschnięte i wypaczone po sezonie zimowym, gdy jest zbyt sucho i palce nie nawilżają podstrunnicy. Często ktoś pozostawia smyczek naprężony, lub sam napręża się na skutek małej wilgotności i wypacza. Często ktoś pozostawi podstawek przechylony, albo sam się przechyli gdy zluzuje się jakaś struna przy przechowywaniu. Jeśli nie jest to dopilnowane, to podstawek zniekształci się, a jego dorobienie jest pracochłonne i kosztowne. Nie wystarczy kupić drugi, bo każde skrzypce są nieco inne. Trzeba na to wszystko zwrócić uwagę. Także czy mikrostroiki pracują, czy dusza dobrze stoi, jak jest obite, to mogła przesunąć się lub wypaść. Trzeba zerknąć czy jest symetria, czy kąt podstrunnicy jest dobry, czy podstawek nie za płaski, czy prożek nie za wysoki lub za niski, czy podstrunnica nie ma już dołków od naciskania, czy nie ma rozklejeń boków z płytą, czy stopa gryfu nie odchodzi itp. Jak z autem używanym. No i kwestia 2 letniej gwarancji, która w nowych dodaje nieco wartości.
Orientacyjne ceny używek 50%-60% oczywiście zależą od stanu, trzeba to sprawdzić, ale też od tego jak szybko ktoś chce sprzedać. Jeśli mają znaleźć nabywcę w tydzień, to trzeba nawet niżej wycenić, a jeśli ktoś może pobawić się w sprzedawanie kilka miesięcy, to być może znajdzie chętnego za wyższą cenę. Ale wtedy trzeba więcej pracy poświęcić, wiele ogłoszeń zrobić, odpisywać na pytania itd. Czy warto skorzystać z danej oferty to zależy od egzemplarza. Bez przeglądu nie da się tego określić. Nawet sprzedający może nie wiedzieć jakie są mankamenty czy niedoskonałości. Musi zerknąć lutnik.
11-07-2024,Od: Karolina
Serdecznie dziękuję za odpowiedź. Widać, że Pan po prostu kocha to co robi. Czyli można przyjąć że za przegląd lutniczy i co najmniej wymianę strun i wszystkie poprawki można dopłacić tę różnicę, którą chce się oszczędzić kupując używany instrument. Szczerze to jeszcze przy okazji dodam, że przejechałam się tak kupując gitarę klasyczną Fender w innym sklepie po okazyjnej cenie. Okazało się, że na etykiecie ma napisane „Made in China” i była wyszczerbiona przy otworze rezonansowym. Ostatecznie po różnych pertraktacjach otrzymałam egzemplarz bez widocznych (dla mnie) wad, ale nadal z Chin. Kuriozum.
11-07-2024,Od: Jarek
Wolny rynek jakby samoczynnie to reguluje, więc wartość używanych jest zwykle adekwatnie niższa. Już są częściowo wyeksploatowane. Można czasem trafić mają okazję, ale można też trafić wielką wtopę. To jakby zakup połączony z loterią. Chyba że ktoś potrafi doskonale ocenić wartość i dostrzec wszelkie mankamenty. Podobnie jak z kupnem auta. Trzeba się znać albo dać na przegląd do specjalisty przed zakupem.
Fender jako profesjonalny Fender z USA lub Meksyku jest wielokrotnie droższy. Wszystkie instrumenty amatorskie na całym świecie są wykonywane teraz niemal wyłącznie w Azji. Tylko napisy są różne. Nawet te co mają napisy "made in Germany", to jednak 90% prac też wykonują w Chinach. Oni są świetni w pracochłonnych produktach. To najlepsze rozwiązanie przy dość niskim budżecie, ponieważ jeśli mamy np. 50$-100$ na robociznę, to Chińczyk porobi za to przy instrumencie kilka dni w ciszy i skupieniu, a Europejski lutnik za te pieniądze po połowie dniówki powie dość i też nie popracuje tak efektywnie i starannie. Dlatego w ramach danych pieniędzy wykonanie azjatyckie zwykle jest lepsze niż nasze. Jeśli chcemy ten sam poziom jakości uzyskać w Europie, trzeba zapłacić kilka razy więcej za pracę.
W przypadku klasyków Fender były one wykonywane w kilku krajach jednocześnie, ale były wieści kilka lat temu, że fabryka w Indonezji spaliła się i dlatego są z Chin, może z Fengling... Indonezja jest doskonałym producentem instrumentów, bo w tym kraju gigantyczne połacie lasów zamieniono na uprawy palm olejowych. Było o tym bardzo głośno w kontekście ekologii. Przeogromna katastrofa. Jednak po zniszczeniu tych lasów, wycięciu w pień, mają teraz ogromne zapasy nieźle sezonowanego drewna, więc lokują się tam fabryki instrumentów.
W przypadku gry amatorskiej i nauki chińszczyzna świetnie się sprawdza, aby tylko nie ta najtańsza po 200 zł, bo to jest koszmar. Ale już takie 600-1000 zł są super do nauki. Nie musi być Fender, bo płacimy za markę. Z takich samych fabryk można dostać instrumenty importowane wprost do Polski tańsze lub lepsze modele. Np. Pengano ze świetnym stosunkiem jakości do ceny.
Trzeba też uważać na "okazyjne ceny", bo o ile pralki i telewizory są identyczne, to w przypadku instrumentów każdy jest inny i za niższą cenę niemal zawsze dostaje się niższą jakość. Właśnie jakieś stoki B, nieudane, zleżałe, niedopracowane, nie przejrzane, ze zwrotów, po serwisowe, wybrakowane itp.
U mnie czasem nawet zdarza się negocjacja ceny w górę, bo wiadomo że każda dołożona godzina pracy polepsza własności instrumentu i ułatwia granie. Natomiast taki wyścig szczurów i walka cenowa powoduje właśnie handlowanie stokami klasy B, lub brak czasu na przejrzenie i poprawienie instrumentu jeśli sklep ściga się na ceny i zarabia 20 zł na gitarze. Wtedy jest tylko przerzucanie towaru i co przyśle fabryka to dostaje Klient. Tymczasem transport przez tropiki wiele zmienia w geometrii, a i samoczynnie drewno mniej sezonowane kurczy się już po produkcji, zmienia kształty i wymiary. Warto wyregulować, obniżyć prożki, poprawić progi. Musi być na to dodatkowy czas, który przecież nie jest całkowicie darmowy.
Twoja odpowiedź |